Nazwa tej choroby przywodzi na myśl anoreksję i nie jest to przypadek. Chodzi o przesadną kontrolę i niszczący perfekcjonizm. Zaczyna się niewinnie, jak każde zaburzenie odżywiania. Zwracasz uwagę na kaloryczność i jakość jedzenia, eliminujesz kolejne produkty. Znajomi podziwiają, że potrafisz odmówić kawałka kremowej karpatki, nawet tej z najlepszej cukierni w mieście. Tłumaczysz wszystkim różnice między mąką pszenną a pełnoziarnistą, nie rozumiesz jak można jeść jasne pieczywo. Po pracy idziesz na siłownię i katujesz organizm ćwiczeniami, w końcu w zdrowym ciele zdrowy duch! To oczywiście prawda, chyba że „zdrowie” staje się Twoją obsesją.
Z jednej strony czujesz satysfakcję z prowadzenia takiego trybu życia (zwłaszcza widząc zazdrość), jednak ciągle Ci mało. Zadowolenie jest coraz rzadsze i krótsze, nawet solidny, dwugodzinny trening nie daje Ci szczęścia. Bo przecież mogłaś poćwiczyć dłużej. Patrząc w lustro, widzisz kogoś słabego. Unikasz spotkań towarzyskich, bo zawsze oznaczają wyjście na jedzenie – a przecież w żadnej restauracji nie dostaniesz dokładnie takiego posiłku, jaki sam chcesz. Zresztą, musisz, po prostu musisz znać skład każdego dania. Skąd pochodzi, jaką ma kaloryczność? Pytając o to kelnera, narazisz się na krzywe spojrzenia znajomych, a przecież wszystko z Tobą w porządku!
Na ortoreksję mogą w równym stopniu zachorować zarówno kobiety, jak i mężczyźni – w przypadku anoreksji czy bulimii, zdecydowaną większość stanowią kobiety. Choć zaburzenie dotyczy ciała, zaczyna się w psychice. Charakterystyczne dla ortorektyków jest to, że mają wyidealizowaną, sztywną wizję życia, której panicznie się trzymają. Szczęście oznacza dla nich perfekcję – w związku, pracy, rodzinie. Nie pozwalają sobie na błędy. Jeśli zawiodą w jednej kwestii (np. dostaną upomnienie od szefa czy złą ocenę w szkole), automatycznie stają się dla siebie bezwartościowi. Odczuwają też przytłaczające wyrzuty sumienia. Czują, że nie mają kontroli nad swoim życiem i że perfekcja gdzieś im umyka. Starają się więc znaleźć swój upragniony ideał w sferze odżywiania. Spędzają długie godziny na czytaniu o treningach, odżywkach i poszczególnych produktach. Z czasem wyrzucają z codziennego menu coraz więcej, bo przecież na jakiejś stronie napisano, że orzechy włoskie mogą powodować raka żołądka. W pewnym momencie ich dieta może ograniczać się do kilku, kilkunastu produktów, które uważają już nie za najzdrowsze, ale po prostu najmniej szkodliwe.
Całe życie chorego kręci się wokół jedzenia. Nie wystarczy wiedzieć, co jest zdrowe. Najpierw trzeba skrupulatnie zaplanować posiłki na cały dzień, potem je właściwie przygotować (uwzględniając proporcje składników, odpowiednie garnki, a także sposób – smażenie na głębokim tłuszczu to grzech ciężki). Ważna jest również pora i ilość posiłków. Ortorektycy często nastawiają budzik, by zjeść o równej godzinie. Nawet kilkanaście minut spóźnienia może spowodować wyrzuty sumienia i panikę.
Jak z każdym zaburzeniem odżywiania, z ortoreksją można walczyć. Niezbędna jest pomoc psychoterapeuty, w trudniejszych przypadkach przyda się leczenie farmakologiczne. Na sesjach chory nauczy się akceptować swoje słabości i wybaczać potknięcia. Zauważy, że czarno-białe myślenie doprowadziło go do ruiny psychicznej (a często także fizycznej) i że „zdrowe” żywienie może również zaszkodzić.
Na koniec polecamy także blog altruismonline.com, który posiada większą dawkę informacji o Ortoreksji.