Kilka dni temu nasz dyrektor wykonawczy ogłosił, że odchodzi z pracy. Rotacja zatrudnienia na takim stanowisko odznacza się częstymi zmianami, więc nikogo specjalnie nie zdziwiła ta decyzja. Dla mnie osobiście to dosyć duża strata, bo szanowałam tego człowieka głównie za ludzkie podejście do wielu spraw. Teraz nie pozostało nic innego jak uszanować i tą decyzję, i czekać na godnego zastępcę. Do końca okresu wypowiedzenia pozostało mu niespełna trzy miesiące i mnóstwo spraw do załatwienia. Z tego kilka, które dotyczą mnie.
Dobrze by było gdyby na sam koniec działalności w naszej firmie wykazał się dobrą wolą i dotrzymał danego słowa. Obiecał między innymi angielski dla firm organizowany w małych grupach, nieprzekraczających kilka osób. Długo nie trzeba było go przekonywać do tego przedsięwzięcia, tym bardziej, że przyznał, że sam z chęcią by skorzystał z takiego kursu. Ktoś, kto pracuje poza miejscem zameldowania może dużo łatwiej wygospodarować czas w ciągu dnia na dodatkowe zajęcia. Ja należę do tych, którzy po pracy wolą poleżeć na sofie przed telewizorem, zjeść coś dobrego i ewentualnie poczytać kolorowe czasopisma. Ale przyznam, że kursy językowe zrobiły na mnie dosyć duże wrażenie, przynajmniej na tyle, że postanowiłam pójść na zajęcia organizacyjne i posłuchać, jaki plan na naukę języka ma szkoła językowa, która wygrała przetarg na przeprowadzenie kursu w naszej firmie. Zapisało się sporo osób, ale podobno to tendencyjne zachowanie i po kilku godzinach nauki naturalnie połowa się wykruszy.
Decyzja czy będziemy uczyć się języka angielskiego, czy niemieckiego podjęta została większością głosów, a za takim głosowaniem był nasz dyrektor wykonawczy. Zawsze umiał podejmować słuszne decyzje, które jego zdaniem czynią mniejsze zło.